Sąd o umarłym (2012, reż. Jan Troell)
W połowie listopada (15-16.11) w Krakowie miał miejsce Szwedzki Stół Filmowy, dwudniowe spotkanie z kulturą Szwecji, w ramach którego wyświetlono kilka produkcji z kraju Bergmana.
Kinematografia szwedzka na przestrzeni lat wyrobiła sobie renomę. Zawdzięcza ją zarówno nazwiskom wielkich reżyserów (Sjöström, Bergman czy Widerberg), jak i charakterystycznemu chłodowi, dzięki któremu buduje się unikalny nastrój popularnych w Skandynawii kryminałów. Ostatnie lata również stoją pod znakiem międzynarodowych sukcesów twórców z ojczyzny IKEI, zwłaszcza Roya Anderssona i Rubena Östlunda. Organizatorzy przeglądu przygotowali jednak dla widzów filmy mniej oczywiste, choć z szeregiem nagród na koncie. Ukazują one szerokie spektrum tematyczne i korzystają z rozmaitych środków artystycznego wyrazu. Warto zaznaczyć, że zaprezentowane produkcje są desygnowane przez Szwedzki Instytut Filmowy do promowania rodzimej kultury na rynku międzynarodowym. Ich zestawienie nie wydaje się zatem przypadkowe.
Przekąski
Bloki projekcyjne otwierały produkcje krótkometrażowe, których różnorodność uniemożliwia tematyczną klasyfikację. Mnóstwo radości daje Muzyka na jeden lokal i sześć perkusji (2001). Tytuł niejako zawiera w sobie całą treść filmu, który jest niczym innym, jak zabawą dźwiękami wydawanymi przez przedmioty codziennego użytku. Sześcioro ludzi wchodzi do cudzych mieszkań, by stworzyć muzykę za pomocą tego, co mają pod ręką. Całość, jakkolwiek banalna, jest bardzo efektowna i świetnie pokazuje możliwości uwydatnionego dźwięku. Sukces filmu doprowadził zresztą do pełnometrażowej kontynuacji w postaci Nieściszalnych (2010).
Czternastominutowa Porwana (2010) to wypełniona do maksimum zwrotami fabularnymi historia młodej kobiety, która angażuje się w działalność Frakcji Czerwonej Armii. Kierowana uczuciem do jednego z jej członków, zbliża się do terrorystycznej organizacji i wkrótce staje się jedną z podejrzanych o porwanie szwedzkiej minister handlu zagranicznego. Animowane elementy, fragmenty artykułów z gazet i plakatów połączone zostają tutaj z rzeczywistymi fotografiami i wizerunkami ludzkich twarzy, tworząc rozedrganą materię, która w dynamiczny sposób wizualizuje opowieść bohaterki.
Intrygujący formalnie są Niewolnicy (2010), animowany dokument oparty na wywiadzie z dwojgiem sudańskich dzieci, którym udało się wydostać z wioski, gdzie byli niewolnikami. Niewolnictwo – wstydliwy problem XXI wieku, często spychany na margines społecznej świadomości – tutaj ubrane zostało w animację i komiksowość, które upraszczają twarze bohaterów i zmniejszają nieco siłę przekazu. Na szczęście oryginalność formy, chociaż skupia uwagę widza, nie dominuje całkowicie nad treścią. W rezultacie otrzymujemy film rysunkowy, w którym dokument uzupełniany jest ponadto rekonstrukcją zdarzeń.
Daleki od sztampy jest również Coffee Time (2013), w którym cztery staruszki spotykają się przy kawie, by porozmawiać o swoim życiu seksualnym. Wspominają lata świetności, ale nie oszczędzają też szczegółów z erotyki starszych ludzi, która w sferze kulturowej często jest tabuizowana. Film zamyka zestawienie ich aktualnych portretów z tymi z młodości, co sugeruje spojrzenie na tę produkcję jako na dokument. Z rytmu wybija jednak warstwa dźwiękowa filmu – ckliwe klawisze w zestawieniu z tematem rozmowy wybrzmiewają wręcz groteskowo. Co ciekawe, Coffee Time zawiera w sobie nutkę kontrowersji pod postacią żartów o wojennych gwałtach. Wszystko to z ust kobiet w podeszłym wieku brzmi nieco abstrakcyjnie, ale być może decydujący wpływ w tym wypadku ma skrajna niecodzienność takich wypowiedzi.
Niewolnicy (2010, reż. David Aronowitsch, Hanna Heilborn)
Gatunkowy miszmasz
Różnorodność tematów podejmowanych w filmach krótkometrażowych zauważalna jest też w pełnych metrażach. Niestety zwłaszcza w dwóch przypadkach atrakcyjna tematyka nie była w stanie zrekompensować braku wprawy, z jaką twórcy wykorzystywali elementy kina gatunkowego. Mowa o Pod bezchmurnym niebem (2010) Hannesa Holme’a oraz zamykającym cały festiwal obrazie Avalon autorstwa Axela Petersena (2011).
W pierwszym filmie zachłanne czerpanie z gatunkowych klisz kina popularnego i przekładanie ich na język filmowy w nieumiejętny, wręcz naiwny sposób sprawia, że każdy z wątków – rodzinna drama, młodzieńcza miłość, a nawet clou całej historii – narkotykowa afera, zostaje skrzętnie ukryty pod warstwą schematycznych do bólu rozwiązań. Podczas seansu rodzi się nadzieja na to, że kolorowe ciuszki sztampy lekko się rozchylą i obnażą wreszcie coś, co nie jest skrajnie odtwórcze. Z drugiej strony pojawia się oczekiwanie na element, który ostatecznie potwierdziłby szyderczy charakter filmu, zmusił do traktowania całej opowieści z przymrużeniem oka i przez pryzmat społecznej satyry. Holm niestety nie decyduje się na żadną z tych dróg.
W Avalonie z kolei, mimo że początkowe sceny sugerują trzymający w napięciu thriller, twórca akcję rozwija nieśpiesznie, a zmagania bohatera najchętniej eksploruje w suchych, oficjalnych dialogach lub w onirycznych scenach. Taki opis mógłby zapowiadać świeże podejście do tematu, gdyby na całość obrazu długim cieniem nie padał brak konsekwencji w tworzeniu emocjonalnego portretu postaci oraz niezdarne splatanie wątków psychologicznych z elementami potencjalnego napięcia i zagrożenia. Mężczyzna zdaje wahać się między całkowitym zobojętnieniem a poczuciem winy, z kolei zdarzenia nie prowadzą do mniej lub bardziej wyraźnego punktu kulminacyjnego – razem z bohaterem rozpływają się w znaczeniowo mglistym oniryzmie ostatniej sceny.
Historia z polityką
Wydaje się, że nieco większą świadomość tajników reżyserskiego rzemiosła mieli twórcy dokumentalnej części przeglądu. To właśnie różnego rodzaju nawiązania do polityki, często prezentowane w dokumentalnej formie, były wiodącym tematem pokazywanych podczas przeglądu filmów. Najbardziej bezpośrednio temat ten realizuje dokument Maud Nycander i Kristiny Lindström, Palme (2012). Film całkowicie poświęcony jest sylwetce Olofa Palme, szwedzkiego polityka, który dwukrotnie piastował urząd premiera kraju. Liczne materiały archiwalne i fragmenty rozmów z naocznymi świadkami wydarzeń sprawnie prowadzą widza od młodzieńczych lat Palmego, przez kolejne etapy jego politycznej kariery, związane z nią kontrowersje, aż po dzień zamachu, w wyniku którego zginął. Twórcy wydają się korzystać ze sprawdzonego przepisu na biografię dokumentalną, a przymiotnik, który najlepiej określa ten obraz to „poprawny”. Trudno odmówić filmowi rzetelności i wytknąć mu brak walorów edukacyjnych, jednak pewną frustrację budzi fakt, że tak nieschematyczna biografia ubrana została w tak szablonowy gorset.
Najciekawszym z zaprezentowanych pełnych metraży jest bez wątpienia TPB AFK: The Pirate Bay Away from Keyboard (2013). Dokument skupia się głównie na procesie, który wielkie studia filmowe wytoczyły przeciwko założycielom serwisu The Pirate Bay. Film w znacznej mierze przyjmuje punkt widzenia oskarżonych i portretuje ich również w sytuacjach prywatnych. Nie ogranicza się jednak tylko do pochwały wolnego dostępu do plików w Internecie, ale – dzięki obecności m.in. przedstawicieli akademickich – zastanawia się nad zasadnością obecnej istoty praw autorskich. Przystępnie podane są wszystkie potrzebne informacje, ale przy dynamicznie rozwijającej się sytuacji portalu zakończenie nie może uwzględnić najnowszych wydarzeń, przez co całość pozostawia pewien niedosyt. Nie zmienia to jednak faktu, że TPB AFK ogląda się jak rasowy thriller polityczny, a bliska widzom filmowym tematyka umożliwia nie tak częste w dokumentach poczucie prawdziwej więzi z bohaterami. To w końcu również film o nas.
TPB AFK: The Pirate Bay Away From Keyboard (2013, reż. Simon Klose)
Rozczarowaniem okazała się natomiast najnowsza produkcja Jana Troella, Sąd o umarłym (2012). Reżyser ten należy do panteonu największych szwedzkich twórców. Ma na koncie Złotego i Srebrnego Niedźwiedzia, a także szereg innych nagród, również po drugiej stronie Atlantyku. Prezentowany w Krakowie film zawiódł jednak wszelkie oczekiwania. Opowiada historię uczonego Torgny’ego Segerstedta, który w okresie istnienia III Rzeszy był w Szwecji redaktorem antynazistowskiej gazety, co w kraju politycznie neutralnym wywołało pewne kontrowersje. Bohatera poznajemy zatem poprzez konflikty z ludźmi o odmiennych poglądach, z którymi walczy nie tyle o wolność prasy, co o zaangażowanie się Szwecji w życie Europy. Przybliżone jest nam również jego życie uczuciowe – relacje z matką i partnerkami. Takie podzielenie filmu na dwie przeplatające się części nie wychodzi opowieści Troella na dobre. We fragmentach politycznych brakuje mocnych, stanowczych akcentów, a wątki miłosne, zaznaczone głównie w wydumanych dialogach, brzmią nieautentycznie. Irytuje, jeśli nie bawi, nachalna symbolika. Wiadomość o aneksji Austrii zestawiona jest z otruciem ukochanego psa, a o pożarze Reichstagu wspomina się mimochodem w rozmowie o rozwodzie. Cała nasza uwaga kierowana jest w tych przypadkach na sferę prywatną, która jednak nie potrafi wzbudzić odpowiednio silnych emocji. Takie banalizowanie kłuje w oczy i każe sądzić, że reżyser pogubił się w dobieraniu proporcji polityki/wojny i rodziny/miłości. Nie zawiodło na szczęście operatorskie doświadczenie Troella – umiejętne wykorzystanie światła w czarno-białym filmie świetnie oddaje klimat epoki, który przez lata utrwalił się w świadomości widzów.
Eksperyment
Wśród pełnometrażowych filmów zaprezentowanych w czasie przeglądu największym eksperymentem formalnym okazał się z kolei Pojktanten (2012) w reżyserii Estera Martina Bergsmarka. Obraz uznawany za dokument i w tej kategorii nagrodzony na festiwalu Camerimage, w rzeczywistości z dokumentem nie ma wiele wspólnego. Rozmowa prowadzona podczas kąpieli w wannie przypomina tu sesję terapeutyczną i jest punktem wyjścia dla skrajnej fabularyzacji przedstawianych wydarzeń. Ester i Eli opowiadają w ten sposób o swoim dzieciństwie, poznawaniu własnej tożsamości i stopniowym uświadamianiu sobie, że żadna z dwojga płci nie jest adekwatna do ich płciowej identyfikacji. Dialogi, które w sferze wizualnej wzbogacane są licznymi zbliżeniami na ich ciała, przerywają sceny o biograficznym zabarwieniu i metaforyczne zdjęcia szwedzkiej przyrody. Trudno nie zauważyć pewnego fałszu, który wkrada się między wystudiowane pozy bohaterów oraz w przesiąknięte nadmierną egzaltacją wizualizacje ich wspomnień. Chociaż opowieść pozbawiona jest ckliwości, o którą można by posądzić tak osobiste narracje, razić może pewna nachalna nuta dydaktyzmu wyzierająca z niektórych wypowiedzi bohaterów (“Nie jesteś mężczyzną ani kobietą – jesteś czymś więcej”).
Pojktanten (2012, reż. Ester Martin Bergsmark)
Różnorodność podejmowanych tematyk to bez wątpienia największa wartość przeglądu. Nie sposób jednak nie poczuć rozczarowania, gdy kolejne obrazy zawodzą pokładane w nich nadzieje. I chociaż niektórym filmom nie można odmówić walorów edukacyjnych i zasługujących na docenienie eksperymentów formalnych, to całość zamiast prezentować mozaikowy, sprawnie zrealizowany obraz współczesnego kina Szwecji, bardziej przypomina mdły twór, którego poszczególne elementy rozmywają się gdzieś po drodze między banalizowaniem, a nieudanymi próbami eksperymentowania.
Monika Boguska
Jędrzej Kościński