Grawitacja
Ł.K: Zaskoczeń nie było.
M.G: Nie było, to prawda. Trzeba sprzedać Grawitację, bo była droga. Myślę, że stąd jej oscarowy sukces.
Ł.K: Jej oscarowy sukces przede wszystkim stąd, że technicznie rzeczywiście robi wrażenie.
M.G: Nie myślałem jednak, że Oscar za reżyserię trafi właśnie w te, a nie inne ręce.
M.K: Zabrakło tylko jednego, i to najważniejszego, na którego zasługiwała według mnie.
Ł.K: Absolutnie nie. Za wysokie progi.
M.G: Tak, to prawda, słusznie dostała Oscary w kategoriach technicznych, ale zgadzam się z Łukaszem, na najważniejszego nie zasłużyła.
Zniewolony
M.G: Co kierując się sercem, a nie rozumem, ocenialiście jako faworyta w kategorii najlepszego filmu?
Ł.K: Ja nie będę oryginalny, uważam, że Zniewolony wygrał najzupełniej słusznie. McQueenowi udało się połączyć własny język z mainstreamowym podejściem. Dobrze, że Akademia to doceniła.
M.G: Mnie trochę znudził, był okropnie długi, często tracił napięcie. Właśnie to też jest problem. McQueen skroił ten film pod Oscara, trochę się podlizał Akademii. Chociaż trzeba przyznać, że czuć tu jego unikalny styl.
Ł.K: Myślę, że nie było to aż tak wyrachowane, chciał po prostu trafić do szerszej publiczności, uznanie Akademii jest naturalnym (pożądanym) efektem ubocznym. Ale oczywiście nie bez znaczenia była też nośność tematu.
M.K: Uważam, że wygrał właśnie z tego powodu.
M.G: Temat, jak wspomniała Ellen, był gwarantem sukcesu. Inaczej wszyscy bylibyśmy rasistami…
Ł.K: Tak, żart Ellen był dobry. Ale jednak byłem pod wrażeniem tego, że można po Django mówić o niewolnictwie na poważnie. I, moim zdaniem, z sukcesem.
M.G: Z umiarkowanym sukcesem moim zdaniem, ale zgadzam się z uwagą o Django. Myślałem już, że ten temat się już po prostu wyczerpał i może doczekać się jedynie komediowej odsłony, a tu takie zaskoczenie.
M.K: Mimo wszystko to, że wygrał Zniewolony i wszyscy byli tego pewni, świadczy o tym, że głównym problemem Oscarów staje się przewidywalność i nuda.
M.G: Tak, wyniki Oscarów z roku na rok można coraz łatwiej przewidzieć, kierując się kluczem politycznym, bądź ekonomicznym.
Nagrody aktorskie i wielcy przegrani
M.G: A co z nagrodami aktorskimi? Zaskoczeni jakimś wyborem?
M.K: Również zaskoczeń brak.
Ł.K: Jedyny wybór, który był kontrowersyjny w jakikolwiek sposób, to aktor pierwszoplanowy. Matthew był jednym z faworytów, ale wydawało się w pewnym momencie, że może przegrać z DiCaprio.
M.G: DiCaprio pewnie jeszcze za rok, za dwa zgarnie swojego Oscara. No ale żadna statuetka nie powędrowała do Wilka…? Zadowoleni? Bo ja tak!
Ł.K: Szczerze powiedziawszy bardziej się cieszę z braku nagród dla American Hustle.
M.K: Zgadzam się z Łukaszem.
Ł.K: Ogólnie te dwa filmy to chyba najwięksi przegrani tegorocznego rozdania.
M.G: A mnie American Hustle się podobało! To taka fantazja, co by się stało, gdyby w filmie takim, jak Ocean’s Eleven, nad misternie uwiarygodnianą intrygą wygrał chaos i emocje bohaterów. Zabawa z konwencją filmów o genialnych złodziejach jest ciekawa.
Ł.K: Ale piekielnie anachroniczna.
M.G: Poza tym świetnie zagrane!
Ł.K: Aktorsko akurat poziom podobny jak w Wilku…. Choć owszem, Leonardo zdecydowanie z szarżą momentami przesadzał.
M.K: Przesadzał tam gdzie trzeba było.
M.G: Tak jak Meryl, od czasu Żelaznej Damy trochę za bardzo wczuwa się w role. Jakby chciała pokazać: tak, to ja, jestem genialna! Ale to prawda, że to wielcy przegrani.
Ł.K: Leonardo DiCaprio może się jeszcze pocieszać dwoma statuetkami dla Gatsby’ego. W mało istotnych kategoriach, ale zawsze coś.
M.K: Chociaż dla Gatsby’ego były to akurat ważne kategorie.
M.G: Jak na Gatsby’ego tak, to jest coś. A Lupita? Wielkie odkrycie, pięknie wyglądała, ale za wiele to nie zagrała. Sally Hawkins była lepsza moim zdaniem.
Ł.K: To prawda. Lupita grała na jednej emocji. Mam wrażenie, że ta kategoria nie była szczególnie mocna w tym roku. Wolałbym chyba, żeby Jennifer Lawrence dostała teraz, zamiast w zeszłym roku, mimo moich utyskiwań na sam film.
M.K: Też mi się tak wydaje, chociaż byłem pozytywnie zaskoczony rolą Roberts.
M.G: Jennifer Lawrence najlepsza była w Do szpiku kości, chociaż w tym roku była lepsza, niż w zeszłym, to prawda.
Dokument
Ł.K: Ale najciekawszy w tym roku był być może wybór filmu dokumentalnego. Jednak pewne tematy pozostają zbyt odważne na Oscary.
M.G: Tak, niektóre tematy są za ciężkie dla Ameryki…
M.K: Myślałem, że w tej kategorii większą uwagę przywiązują do jakości artystycznej.
Ona
M.G: A co sądzicie o Niej? Mnie się podobała, szczególnie ukazanie przyszłości nie w surowy, monochromatyczny i zimny sposób. Trochę ckliwe, ale mimo wszystko wciągające.
Ł.K: Pomysł wyjściowy genialny, później rozmywa się w melodramatyzmie. Z jednej strony cieszę się, że została w jakiś sposób doceniona, z drugiej nie jestem pewien, czy zasługiwała na nagrodę akurat za scenariusz. Za to absolutnie powinna wygrać za piosenkę.
M.K: Ciekawy świat, ale pozuje na więcej niż jest w filmie
M.G: Allen mógłby dostać nagrodę za scenariusz, ale go w Hollywood nie lubią.
Ł.K: Szczególnie po ostatnich wyznaniach pani Dylan Farrow…
M.K: On też ich zresztą nie lubi.
M.G: A to jego najlepszy film od lat.
Animacja
M.G: Piosenka rzeczywiście niezbyt udana, ale Kraina lodu zrobiła na mnie duże wrażenie.
M.K: Rzeczywiście, nie miała mocnych konkurentów.
Ł.K: Ucieszyłbym się, gdyby hegemonia animacji komputerowej została przełamana, ale Oscar w pełni zasłużony.
Film nieanglojęzyczny
M.G: No i Wielkie piękno. Ja muszę przyznać, że jutro się wybieram, więc oddaję Wam głos. Słuszny wybór?
Ł.K: Tu jest akurat odwrotnie, niż w dokumentach, były bardziej „amerykańskie” filmy w tej kategorii. Z moim faworytem, czyli belgijskim W kręgu miłości na czele. Ale bardziej bym się kłócił z samymi nominacjami, niż z ostatecznym wyborem.
M.K: Racja. Brakuje Adeli.
M.G: Dokładnie, o tym właśnie myślałem, gdzie Adela?!
Ł.K: Za mało amerykańsko. Chociaż docenienie Miłości w zeszłym roku dawało pewne nadzieje.
M.G: Tak, jak dwa lata temu Oscar dla Farhadiego.
Sandra Bullock
M.G: Ale chciałem jeszcze wrócić do nieszczęsnej, albo wręcz odwrotnie, dowodzącej swoich umiejętności aktorskich, Sandry Bullock.
Ł.K: Jamie Foxx powinien powtórzyć swoje ćwierćsekundowe streszczenie jej kreacji, kiedy znalazł się na scenie. Oh, my god, where is George Clooney?… Nie miała raczej szans.
M.G: Ja nie byłem przekonany, ale ona mnie po prostu od dzieciństwa irytuje i chyba nic tego nie zmieni. Nie będę się nawet starał o obiektywną ocenę w tym wypadku.
Ł.K: Nawet nominacja była pewną przesadą.
Gala
M.G: Coś jeszcze panowie? Jakie wrażenia z samej gali? Moim zdaniem najnudniejsza od kilku lat, mimo dobrego prowadzenia Ellen.
M.K: Ellen robiła to samo co za pierwszym razem i znowu wyszło przyzwoicie.
Ł.K: Najbardziej mnie irytowały straszliwie chaotyczne montażowe „przypominajki” ze „wspaniałymi bohaterami kina”. Po co? Nie wiem. No i część „zaduszkowa” była straszna.
M.G: Ta część zawsze jest straszna
M.K: I zapomnieli o Resnais’ie.
Ł.K: Tak, to dość poważna wpadka.
M.G: Za późno umarł… Pewnie już zatwierdzili inne portrety pośmiertne.
M.K: Nie wiem co mogliby zrobić z galą, aby ją uatrakcyjnić dla widzów, ale na pewno nie powinni iść dotychczasową drogą.
M.G: Smutno było, swoją drogą, patrzeć na Lizę Minelli, taką smutną, starą i sprzedającą w TvMarkecie. Może powinni ją skrócić…
Ł.K: Zdecydowanie. Te montażowe wstawki są zupełnie zbędne.
M.G: To prawda.
M.K: Wolałem prowadzenie Setha w tamtym roku i miałem nadzieję, że będzie kolejnym Crystalem.
M.G: Czyli Oscary takie sobie w tym roku, bez dreszczyku emocji i bardzo przewidywalne.
M.K: Bukmacherzy nie mieli kursów powyżej 2.0 na zwycięzców.
Ł.K: Niestety. Ale pocieszające jest to, że ogólnie rzecz biorąc, wygrywały lepsze filmy, niż w zeszłym roku. Zniewolony i Grawitacja w porównaniu z Argo i Życiem Pi to niebiosa kinematografii.
M.G: Tak, przynajmniej filmy były trochę lepsze!
M.K: Prawda. Poza tym coraz mniej dinozaurów oprócz Streep.
Ł.K: I Scorsese…
rozmawiali:
Łukasz Kolender (Ł.K)
Mateusz Góra (M.G)
Maciej Kozak (M.K)