POLSKA 2014, 109’
reż., sc. Wojciech Smarzowski,
na podst. Jerzy Pilch „Pod Mocnym Aniołem”,
zdj. Tomasz Madejski, muz. Mikołaj Trzaska,
wyst.: Robert Więckiewicz, Julia Kijowska,
Kinga Preis, Andrzej Grabowski, Adam
Woronowicz, Marian Dziędziel, Iwona
Wszołkówna, Iwona Bielska, Izabela Kuna,
Arkadiusz Jakubik
2 x Smarzowski: kwestia stylu
Wszyscy mamy swojego ulubionego recenzenta, którego traktujemy trochę jak przyjaciela, a trochę jak pracownika informacji na dworcu PKP. Z jednej strony wiemy, że ma podobny gust, w końcu wiele razy się o tym przekonaliśmy, ufamy więc jego podpowiedziom. Z drugiej nie lubimy, kiedy źle nam doradza i chętnie korzystamy z naszego konsumenckiego prawa do zmiany swojego ulubionego autora. Przede wszystkich jednak czytamy tych, których styl nam odpowiada. Dlatego postanowiliśmy dać Wam wybór, drodzy Czytelnicy, i przedstawiamy dwie recenzje Pod Mocnym Aniołem Wojciecha Smarzowskiego. Sami możecie ocenić, który z tekstów bardziej przypadł Wam do gustu. Są różne zarówno w kwestii stylu, jak i oceny filmu.
Obie recenzentki piszą zresztą o stylu, tyle, że nie swoim (bo jego ocenę pozostawiamy Wam) ale Smarzowskiego. Dominika Zielińska proponuje odważne i zaskakujące odczytanie stylu reżysera w odniesieniu do awangardy francuskiej z początku XX wieku. Chwali także eksperymentatorską naturę Smarzowskiego, którego filmy stanowią nową jakość we współczesnym kinie polskim. Aga Kaczmarek uważa z kolei, że styl reżysera uległ „przesileniu”. Wskazuje, jak nawiązania do własnej twórczości i nieustanne powracanie do tych samych tematów, wpłynęły niekorzystnie na jego najnowszy film.
Życzymy miłej lektury!
Mateusz Góra
– P R O –
Avant garde naszych czasów
Twórcy współczesnego kina polskiego z niewiadomych przyczyn boją się eksperymentowania. Ich dążenie do formalnej doskonałości ogranicza się przeważnie do dbałości o estetykę zdjęć. Od kilkunastu już lat tę konserwatywność polskiej kinematografii próbuje przełamywać Wojciech Smarzowski, którego nowy film „Pod Mocnym Aniołem” miał właśnie swoją długo oczekiwaną premierę.
Podstawę scenariusza Pod Mocnym Aniołem stanowi nosząca ten sam tytuł powieść autorstwa Jerzego Pilcha, którego twórczość od dawna inspirowała Smarzowskiego. Rozbijając, podobnie jak autor pierwowzoru, czasoprzestrzenną ciągłość fabularną, reżyser reinterpretuje świat przedstawiony. Ujednolica i traktuje równorzędnie przenikające się obrazy rzeczywistości otaczającej bohatera i halucynacje alkoholowego delirium.
Film o alkoholizmie, o nałogu? Autor Drogówki po raz kolejny już pozbawia swój obraz moralizatorskiego patosu. Ukazuje w zamian za to intymną, skrajnie naturalistyczną wizję pijackiego upadku. Pod Mocnym Aniołem jest to bowiem całkowicie subiektywny zapis rzeczywistości widzianej z perspektywy pisarza Jerzego – alkoholika. Pozorna przypadkowość filmowych obrazów jest w pełni funkcjonalna, a jednocześnie nasuwa na myśl konstrukcję dadaistycznego wiersza. Budowa rodem z poezji dada, umożliwiła w wiarygodny sposób zobrazowanie dramatycznych przeżyć człowieka, będącego w ciągu alkoholowym, w który to stan Smarzowski angażuje także samego widza.
Autor odważnie ingeruje w strukturę filmowej narracji. Nie jest oczywiście eksperymentatorem czy formalnym rewolucjonistą. Jako dyplomowany operator czerpie raczej garściami z doświadczeń tak zapomnianych już, niestety, awangardystów pierwszej połowy XX wieku. Podejmując się wskrzeszenia eksperymentów sprzed lat, docenia i wykorzystuje kreacyjne możliwości montażu. Posiłkuje się przy tym zróżnicowanymi ujęciami, łącząc nagrania z kamer tak profesjonalnych jak i amatorskich. Ziarniste, monochromatyczne obrazy z ukrytych kamer obiektywizują tę intensywną, subiektywną rzeczywistość głównego bohatera. Natrętnie powracające ujęcia wypaczonego świata Jerzego, odzwierciedlają jego beznadziejne próby wyjścia z nałogu. Zniekształcone odbicia w szybach i zdeformowane oblicza twarzy alkoholika są pełnym ekspresji, krzywym zwierciadłem jego życia.
Celowość tej konstrukcji była o tyle istotna, iż scenariusz w dość radykalny sposób uwzględniał ostateczny wygląd dzieła. Smarzowski od początku brał pod uwagę jego achronologiczność. Z takim scenariuszem konfrontowali się sami aktorzy podczas realizacji filmu, posiłkując się przy tym także bardziej linearną wersją przedstawionej ostatecznie na ekranie historii.
Zbliżając się do przedstawicieli filmowej awangardy pierwszych dekad rozwoju kina, Smarzowski decyduje się na otwarty dialog ze społeczeństwem, w którym tworzy. Bohaterom przerywa się tu w pół słowa, odbiera sens temu, co dla nich ważne. Reżyser krytykuje i wyszydza słabości stereotypowego społeczeństwa polskiego, posługując się przy tym brutalnym dowcipem. Oczekuje jednocześnie od widzów głębokiego dystansu do prezentowanych w swoim filmie treści. Zaprasza do konfrontacji z wizją Polaka-pijaka, wizją okrutną lecz boleśnie prawdziwą. Forma kina, rodem z twórczości René Claira, posłużyła zatem reżyserowi do stworzenia przesiąkniętego goryczą obrazu współczesnego człowieka.
Pod Mocnym Aniołem podsumowuje pewien etap twórczo-tematyczny naturalistycznego kina Smarzowskiego. To także współczesna forma reminiscencji przeszłego już niestety avant garde. Może się jednak okazać, iż to dopiero początek warsztatowych przemian w polskim kinie. W końcu jest z czego czerpać.
Dominika Zielińska
[/column]
[column]
– K O N T R A –
Nieuleczalny nałóg Smarzowskiego
Każdy, komu nieobce jest kino Wojtka Smarzowskiego, przywykł do wszechobecnej wódy i rzygowin. I tym razem reżyser nie rozczarowuje. W najnowszym filmie – Pod Mocnym Aniołem – serwuje nam moralizatorskie dzieło, czyniąc tym samym rachunek sumienia wszystkim bohaterom swoich filmów.
Jerzy (Robert Więckiewicz) jest cenionym pisarzem. Często pojawia się w telewizji i z pewnością nie może narzekać na ilość pieniędzy na swoim koncie. Niestety, jest też alkoholikiem. Żyje jednak w przeświadczeniu, że kontroluje swój nałóg w pełni i zalicza się do grupy ludzi, którzy „mogą pić”. Jego życie można podzielić na dwie fazy, które bezustannie się przeplatają: picie i trzeźwienie. Regularnie powraca na dwumiesięczny odwyk, tylko po to, by prosto po wyjściu, skierować swe kroki do pubu Pod Mocnym Aniołem, a stamtąd do „całodobowego”.
Smarzowski, od początku kariery, konstruował swe historie tak, by newralgiczne momenty fabuły odbywały się w towarzystwie sporej ilości alkoholu. Przy każdym projekcie współpracuje również z tą samą grupą aktorów, którzy często grają podobne postacie. Tu także odnajdziemy znajome twarze, lecz tym razem na szpitalnych łóżkach. Nie tylko Więckiewicz próbuje się wyleczyć po upojeniu alkoholowym w Domu złym. Również Marian Dziędziel stara się skończyć z nałogiem po kilku morderstwach w Domu… i zniszczeniu życia swej córce na Weselu. Na tym samym Weselu bawili się także Iwona Wszołkówna, Lech Dyblik, Arkadiusz Jakubik, Iwona Bielska i inni. Wszyscy oni siedzą teraz grzecznie w kółeczku, opowiadając o wstydliwych upadkach poalkoholowych.
Nie da się ukryć, że reżyser pozostaje znakomitym znawcą odbiorcy. Pod Mocnym Aniołem jest filmem dostępnym i zrozumiałym dla każdego widza. Ten mniej wymagający znajdzie tu mnóstwo gagów, które wypracują filmowi miano komedii. Ten bardziej wymagający dostrzeże coś więcej. Film jest realistyczny do bólu. Może to wydawać się irracjonalne, gdyż przestrzeń, w której porusza się Jerzy, w miarę postępowania nałogu, staje się coraz bardziej kafkowska. Smarzowski jednak bardzo się stara, by każdy widz zrozumiał jak najwięcej. Tak więc Franz Kafka nie pozostanie zawieszonym w przestrzeni patronem jedynego w swoim rodzaju klimatu. Reżyser rzuci nam w oczy Dziennikami 1910-1923 cytując: Małżowina mojego ucha była świeża w dotyku, szorstka, chłodna i soczysta jak liść.
Cytat ten nie pozostaje przypadkowo wybranym fragmentem tekstu. Te same słowa pojawiły się także w Małżowinie. Smarzowski powraca do swojego pierwszego filmowego eksperymentu, nakłada mu makijaż i ładnie ubiera (po co?!). Pod Mocnym Aniołem nie jest więc niczym innym jak paralelą tego dzieła. Oto historia pisarza-pijaka, który rujnuje sobie życie. Nie da się ukryć – wtedy oczarowała nas ta magia szarpanych ujęć i wtrąceń kiepskiej jakości nagrań kamerą, będącą we władaniu bohaterów filmu. Wszystko to czarowało w 1998r. Czarowało też w 2004, nawet w 2009. Apogeum osiągnęło w filmie Drogówka, ale wtedy do widzów powoli zaczęło docierać, że zabawa formą przestaje być pociągająca, jeśli jest powieleniem zwielokrotnionych schematów, a co najgorsze – nieudolnie stara się zatuszować monotonię tematyki.
Pod Mocnym Aniołem nie przyniosło zatem nic nowego. Stało się smutnym i niepotrzebnym przypieczętowaniem przeżutego i wymęczonego stylu reżysera. Film zdaje się odzwierciedlać jego dorobek artystyczny. Z jednej strony może i chciałby pójść w inną stronę i pokazać inne historie (jak na przykład Róża), lecz bezustannie powraca – jak do nałogu, nie mogąc od niego uciec. Być może to jest jego prawda. Być może w taki sposób twórca nas postrzega. Nie zmienia to faktu, że kolejny film z tej samej serii i wykonany tymi samymi technikami, nie budzi już tak wielkiego zachwytu, a w pewnym momencie zaczyna wręcz męczyć. Widz ma ochotę krzyknąć: Ok, zrozumiałem za pierwszym razem – każdy z nas predestynuje do alkoholizmu. Teraz pokaż mi coś innego, czego się wstydzę!
Aga Kaczmarek
[/column]
[/column-group]