SŁODKO-GORZKIE ŻYCIE OUTSIDERÓW

wes anderson

Siódmego marca do amerykańskich kin wchodzi nowy film Wesa Andersona. Premiera The Grand Budapest Hotel jest jednym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń 2014 roku. Wygląda na to, że balansowanie na granicy komedii i dramatu po raz kolejny przyniesie pochodzącemu z Teksasu reżyserowi sukces.

Anegdoty o gwiazdach, którym u progu kariery ktoś wytknął brak talentu, są zawsze chętnie przytaczane przez media. Do dzisiaj doskonale znana jest wypowiedź jednego z krytyków, który skwitował Freda Astaire’a słowami „nie potrafi grać, nie potrafi śpiewać, łysieje, trochę umie tańczyć”. O tym, że ścieżka kariery nie zawsze jest usłana różami, a widownia potrafi być bezwzględna, przekonał się początkujący filmowiec, który w 1996 roku w AMC Santa Monica obserwował ludzi wychodzących grupkami z pokazu jego pierwszego pełnometrażowego filmu. Trzynaście lat później, gdy Noah Baumbach, scenarzysta i przyjaciel reżysera, nawiązuje do tamtych wydarzeń, Wes Anderson zdradza, że nigdy nie był tak pewny siebie jak wtedy, gdy pracował nad filmem Trzech facetów z Teksasu (1996) i nigdy nie był mniej pewny siebie niż podczas pokazu gotowego dzieła. Chociaż do końca wspomnianej projekcji nie wytrwało aż osiemdziesiąt pięć osób, dziś ta soczysta mieszanka komedii, kryminału i romansu cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Nie wynika ono z faktu, że Martin Scorsese zaliczył film do swojej prywatnej listy dziesięciu najlepszych filmów lat 90., ale stąd, że Wes Anderson wciąż kreuje świat na tyle nietuzinkowy, że przez wielu uznawany jest za jednego z najoryginalniejszych współczesnych reżyserów.

Podczas oglądania wywiadów z Wesem Andersonem najbardziej zwraca się uwagę na dwie rzeczy: szczery śmiech i podkreślające pracę zespołową używanie zaimka „my” za każdym razem, gdy pada pytanie związane z filmem. Kto stanowi trzon ekipy, wokół której Anderson z biegiem lat formował grono zaufanych osób? Przede wszystkim Owen Wilson, najlepszy przyjaciel, scenarzysta (wspólnie napisali scenariusz do trzech filmów) i jednocześnie aktor występujący w większości obrazów Wesa. Kolejnymi osobami, które pracowały z reżyserem już przy krótkometrażowym Bottle Rocket (1994), są Luke i Andrew Wilsonowie. Mimo wcześniej wspomnianego incydentu, to właśnie nawiązanie współpracy z Columbia Pictures i rozwinięcie filmu do wersji pełnometrażowej pozwoliło grupie przyjaciół z Teksasu zaistnieć w świecie Hollywood i nakręcić Rushmore (1998). Praca przy tym filmie dała początek reżysersko-aktorskiemu duetowi Anderson-Murray. Na planie Anderson poznał również szesnastoletniego, nieznanego wcześniej Jasona Schwartzmana. Aktor, wcielający się w rolę chłopaka zakochanego w swojej nauczycielce, od tamtej pory stał się przyjacielem reżysera, a efektem tej znajomości jest powstający blisko dwa lata scenariusz do Pociagu do Darjeeling (2007). Wydaje się jednak, że o niezwykłym efekcie końcowym, tak podziwianym przez fanów stylu reżysera, decyduje coś więcej niż otaczanie się tymi samymi, często zaprzyjaźnionymi ludźmi i prawie rodzinna atmosfera na planie.

rushmoreMax Fischer (Jason Schwartzman), kadr z filmu Rushmore (1998)

bottle rocketDignan (Owen Wilson), Anthony (Luke Wilson ) i Bob (Robert Musgrave),
kadr z filmu Trzech facetów z Teksasu (1996)

Na wyjątkowy charakter filmów Andersona składa się kilka elementów. Skupiając się na stronie technicznej, ciekawymi rozwiązaniami są ujęcia, które w języku angielskim noszą zgrabną nazwę moving through walls shots. Efekt „przebijania się” kamery przez ścianę mistrzowsko wykorzystany został w między innymi w Podwodnym życiu ze Stevem Zissou (2004) oraz w Pociągu do Darjeeling (2007). Przedstawione w ten sposób wnętrza statku i pociągu to nie tylko źródło uciechy dla kryjącego się w każdym widzu wojerysty, o niepohamowanej chęci odkrywania kolejnych warstw przedstawionego świata, ale też ciekawy zabieg rozwijający fabułę. Chociaż środkiem dynamizującym akcję w filmach najczęściej jest przyspieszony montaż równoległy, u Andersona doskonale sprawdzają się w tej funkcji ujęcia ciągłe oraz niespodziewane zbliżenia. Widz pozbawiony bywa możliwości obserwowania bohatera, traci go z oczu po to, żeby zauważyć go znowu, podczas wykonywania innej czynności.

Celowym zabiegiem jest odrealnianie pomieszczeń, w których toczy się akcja, przez użycie mocno nasyconych barw i niecodziennych rekwizytów. Jednocześnie filmy Wesa Andersona to gratka dla osób przykładających dużą wagę do wiarygodności przedstawionego świata. Nie ma tu mowy o jakimkolwiek wrażeniu sztuczności, bo świadomemu osadzeniu wizualnej strony planu w wykreowanym świecie przesyconym różnymi barwami i fakturami towarzyszy realizm i dbałość o szczegóły. W Kochankach z Księżyca. Moonrise Kingdom (2012) warto zwrócić uwagę na czytane przez Suzy i specjalnie zaprojektowane do tej sceny okładki książek, a oglądając Genialny klan (2001) warto zrobić pauzę, żeby przyjrzeć się wystrojom poszczególnych pokojów domu Tenenbaumów, które doskonale oddają charakter każdego członka rodziny.

1Wnętrza domu Tenenbaumów,  kadry z filmu Genialny klan (2001)

Szczegółowe rysunki, będące efektem współpracy reżysera i jego brata Erica, są precyzyjnymi instrukcjami dla scenografów, ale na uwagę zasługuje również drobiazgowo przemyślany wygląd samych bohaterów. Ich zwizualizowanie na papierze ma miejsce na długo przed pojawieniem się na planie aktorów. Anderson zdaje się być dość nieustępliwy w szczegółach, trzymając się wcześniej opracowanego planu tak dokładnie, jak tylko może. Mając świadomość tego, że przedmiotem rozmów była nawet fryzura Chasa, w rolę którego w Genialnym klanie wciela się Ben Stiller, nie sposób nie docenić unikalnego wyglądu postaci wykreowanych przez Andersona.

2Margot i Richie Tenenbaum,  kadry z filmu Genialny klan (2001)

Idąc po linii najmniejszego oporu, do scharakteryzowania typowego bohatera Andersona użyć można jednego słowa: outsider. Wydaje się również, że do outsiderów filmy te są kierowane – sam reżyser, poproszony o krótkie scharakteryzowanie swojej publiczności, posługuje się tym określeniem. Nieważne, czy postać jest młoda, czy stara, czy jest człowiekiem z krwi i kości, czy lisim bohaterem poklatkowej animacji – wszystkich łączy brak zrozumienia przez otoczenie. Anthony, Dignan i Bob, bohaterowie filmu Trzech facetów z Teksasu, to grupa oderwanych od rzeczywistości mężczyzn, którzy za wszelką cenę próbują odnieść sukces w jakiejkolwiek działalności wykraczającej poza prawo, nawet jeśli jest nią próba obrabowania księgarni. Steve Zissou, bohater Podwodnego życia…, będąc chodzącą legendą kina dokumentalnego, oprócz problemów z nieprzychylną krytyką i wyrzutów sumienia z powodu straty przyjaciela, zmaga się z problemami rodzinnymi, a melancholijne spojrzenie doskonale uwydatnione przez rysy twarzy Murraya jest odbiciem jego samotności. Ponadto tematyka większości filmów oscyluje wokół problemów rodzinnych. Ciekawa wydaje się w tym kontekście postać ojca oraz jego relacji z dziećmi. Genialny klan obok prób naprawienia ojcowskiej więzi, w słodko-gorzki sposób pokazuje życiowe porażki każdego z dzieci Royala Tenenbauma, które zamiast odbić się od dna, przez większość czasu w stanie zawieszenia biernie czekają na rozwój wypadków. W Pociągu do Darjeeling śmierć ojca sprawia, że bracia oddalają się o siebie, a ostatnią deską ratunku okazuje się wspólna duchowa podróż do Indii. Ten cały, wydawać by się mogło, przyciężkawy bagaż, na który składają się przykre emocjonalne doświadczenia bohaterów i ich życiowa nieporadność, Anderson przełamuje specyficznym poczuciem humoru. Brak wykorzystania klisz fabularnych sprawia, że tematyka problemów rodzinnych, depresji i samotności, tak wyeksploatowana przez twórców filmowych, tutaj zyskuje świeżość i humorystyczny ton.

Reżyser doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby na zasadzie kopiuj/wklej przenieść jego bohaterów do innego filmu, zupełnie by się tam nie odnaleźli. Reprezentowane przez nich cechy charakteru w większości produkcji mają swoje ucieleśnienie w komicznym dziwaku, będącym zabawną ciekawostką, kimś kto zaprzecza ustanowionemu porządkowi i jest przeciwieństwem całej reszty. Jednak to właśnie takim osobowościom Anderson pozwala grać pierwsze skrzypce. W jednym z wywiadów przyznaje, że najbardziej lubi bohaterów, którzy starają się dokonać czegoś, co jest daleko poza ich zasięgiem. Wydaje się więc, że to właśnie ich niemożność odnalezienia się w rzeczywistości najbardziej urzeka w twórczości Andersona. Okazuje się też, że reżyser trafił w sedno zdradzając w programie Charliego Rose’a, że przedstawianie porażek jest bardziej pociągające i interesujące niż przedstawianie sukcesów.

Monika Boguska