Maria Śmiszek
p o c z ą t e k o n i e c
czyli cykl o poezji wizualnej
malowane słowa, malowane sensy
rzecz o Dróżdżu, który wybitnym konkretystą był
Na początku było słowo, a słowo stało się kształtem. Swój pomysł na wizualizację słów mianował Stanisław Dróżdż pojęciokształtem. Dopiero po zrealizowaniu kilku wystaw dowiedział się, że jego propozycja nie jest nowatorska. Bez wątpienia nie aspirował do rangi prekursora. Fenomen stanowiło, że w pewnym sensie pomysł Dróżdża był absolutnie autorski i innowacyjny; twórca nie miał bowiem pojęcia o istnieniu innych artystów, od dawna – jak się okazało – podążających w tym samym kierunku. Tym bardziej nieświadomy był, że zdążono nazwać ów kierunek poezją konkretną. O tym, że podobne rzeczy już się na świecie dzieją poinformowali go przyjaciele, którzy po jednej z pierwszych wystaw ofiarowali mu – ku jego ogromnemu zdumieniu – antologię światowej poezji konkretnej. Wiedza ta nie wpłynęła jednak w żaden sposób na rozwój jego twórczości. Miał przeświadczenie, że sam coś powinien p o w i e d z i e ć, toteż uznał, iż nadal będzie robić „swoje”, a oni (inni konkretyści) niech także robią „swoje”.
W początkowej fazie twórczości zdarzyło się, naturalnie, popełnić Stanisławowi Dróżdżowi wiersze tradycyjne. Kilkakrotnie stał się nawet laureatem Konkursu Jednego Wiersza, zaś w 1965 roku zdobył główną nagrodę, Kryształowego Lwa, na IV Kłodzkiej Wiośnie Poetyckiej. Ponadto, we wspominanym okresie, przyznawał się do inspiracji poetami lingwistycznymi – przede wszystkim Mironem Białoszewskim. Już od pierwszego twórczego spotkania ze słowem nęciło go jednak dookreślenie formy, jaka się w nim kotłowała. Jego twórczą niezgodę budziło przede wszystkim to, że wszystkie teksty, jakie czytywał – powieści, dramaty, wiersze – uwięziono, tak twierdził, między dwiema niezbitymi ścianami początku i końca. Taka forma bodła go, pozostając w całkowitej sprzeczności z tym, co go pociągało. Jego interesowało badanie granic połączone z jednoczesnym zatarciem ich: eksplorowanie czasoprzestrzeni, efemeryczności chwili, szukanie kwintesencji doświadczenia, swoistego wszechbycia albo niebytu. Właśnie ze względu na owe, wyrafinowane zainteresowania, nigdy nie zdecydował się na podążenie w stronę „obowiązującej” tradycji artystycznej i intelektualnej. Postawił sobie za cel wyburzenie murów początku i końca, a w zasadzie sprzeciwił się granicom jako takim, kierując się pytaniem: skąd właściwie wzięły się owe absurdalne początki i końce. Wywodził się ze szkoły, w której każdy „początek” musiało coś poprzedzać i po każdym „końcu” nieuchronnie coś powinno nastąpić: szkoły kontekstu początku i końca. Droga tychże właśnie poszukiwań doprowadziła go do odnalezienia subtelnego albo tragicznego p o m i ę d z y. „Na początku było Słowo” – mawiał – „postanowiłem napisać coś bez początku i końca, żeby rozparło ramy początku i końca”. Postanowił namalować słowa, lecz nie byle jak, a w sposób konkretny.
Pierwsze słowo – obrazy pokazał w 1967 roku w Bibliotece Miejskiej we Wrocławiu jako absolwent polonistyki (pracę magisterską obronił jednak dopiero na 10 lat po ukończeniu studiów, a stanowiła ona antologię polskiej poezji konkretnej). Znalazła się wśród nich praca „ZAPOMINANIE”. Artysta, posłużywszy się pozornie banalnymi środkami poetycko-wizualnymi, uwydatnił dramatyzm długotrwałego, choć bolesnego procesu zapominania. Słowo „zapominanie” zapisane na planszy wielokrotnie, w każdym z następnych wersów „zanika”, tracąc kolejną literę, aż do momentu zupełnego zniknięcia, rozproszenia. Pozostaje po nim kropka – symbol śladu pamięci, nic już nie znaczący. Praca pokazywana była wielokrotnie na wystawach w Polsce i zagranicą, stając się jedną ze sztandarowych realizacji Stanisława Dróżdża. Namalowane na ogromnych planszach Zapominanie jest uwydatnieniem swoistego autotematyzmu, wyrażonego przez zapis, lecz także wpisanego w percepcję dzieła, o którym – przechodząc w galerii do obejrzenia innego obiektu – powoli zaczynamy zapominać.
ZAPOMINANIE
ZAPOMINANI
ZAPOMINAN
ZAPOMINA
ZAPOMIN
ZAPOMI
ZAPOM
ZAPO
ZAP
ZA
Z
.
Refleksja nad pamięcią i zapominaniem, nad upływem czasu i ulotnością chwili, ale także jej istotą; nad względnością rzeczy oraz pierwotnym sensem słów, oczyszczonym i wyzbytym ze skojarzeń – oto determinanty twórczości Dróżdża. W pracach „SŁOWO” (namalowanym na planszy wyrazie „słowo”) oraz „DWA SŁOWA” (analogicznie namalowanych dwu słowach), zrezygnowawszy z wszelkiej metafory i z odwagą sięgnąwszy po kontrowersyjne minimum, ukazuje Dróżdż absurd prostoty znaczenia słów. Nieświadomi ogromu metafor, jakie wykorzystujemy w procesie komunikowania, zapominamy niekiedy pierwsze znaczenie wyrazów: w jednym z dzieł słowo oznacza dokładnie to, czym jest, w drugim – ilość wyrazów składających się na zdanie okazuje się tożsama z jego sensem. Dróżdż pragnie oczyścić wyrazy ze zbędnych znaczeń, obedrzeć je do cna i pozostawić na pastwę samych siebie w konfrontacji z czytelnikiem. Nasuwa się refleksja: jak wyglądałoby nasze życie odarte z przenośni? Odpowiedź, że niemożliwe jest wykluczenie metaforyzacji przynosi kolejna realizacja z wczesnego okresu twórczości, zatytułowana „Niepewność – Wahanie – Pewność”. Składają się na nią trzy plansze wypełnione odpowiednio znakami zapytania, niedowierzania i wykrzyknienia: „?”, „?!” oraz „!”. Stanisław Dróżdż sięgał, jak widać, również po oznaczenia interpunkcyjne oraz matematyczne symbole. To, co go interesowało, to odnalezienie czystego sensu słów i znaków oraz wyeksponowanie go od razu – ujawnienie meritum przekazu na samym początku procesu percepcji dzieła – przy niezwykle skróconym, acz przemyślanym zapisie. Informację o sensie miał niekiedy przynosić sam tytuł pracy, który był kluczowy i niezbędny do jej odczytu. Za przykład można tu podać pomysł na wypełnienie planszy powtarzającą się samą cyfrą „1”, zatytułowany „SAMOTNOŚĆ”.
Inauguracyjna realizacja kluczowej dla Stanisława Dróżdża pracy „MIĘDZY” miała miejsce w warszawskiej Galerii Foksal (1977). Galeryjny sześcian, czyli ściany, podłogę i sufit, pokryły tam ułożone wedle stałej zasady litery słowa „między”. Mimo, że wyraz ów nie został nigdy zapisany w sposób linearny, konwencja, według której rozmieszczone są litery sprawia, że można je zobaczyć, wyczytać. „między” jest jakby wszędobylskie i wszechobecne: wcale się nie pojawia, jest jednakowoż w pewnego rodzaju metafizycznym „środku”. Praca ta stanowi najczęściej eksponowaną realizację poety. Choć nie została przetłumaczona na żaden język obcy (w przeciwieństwie do innych dzieł), Dróżdż pokazywał ją w wielu krajach. Znalezienie się p o m i ę d z y literami artysty, to jest wejście do środka sześcianu, pozwala na fizyczną relację z dziełem. Stwarza nieskończoną liczbę możliwych interpretacji, co niejako z m u s z a do bycia pomiędzy i zastanowienia: „między czym”?
Między czym a czym był Stanisław Dróżdż? Z pewnością między sobą, jako poetą, za jakiego się bezwarunkowo uznawał, a krytykami i obserwatorami jego sztuki, którzy umiejscawiali jego dzieło w kategoriach sztuk plastycznych. Bardzo mocno akcentował, że poezja konkretna stanowi odrębną dziedzinę sztuki, jednak on czuje się POETĄ: nie tworzy sztuki, tylko poezję. Związek literatów nie przyjął go nigdy do swojego grona. Przez czterdzieści lat pracy twórczej należał do ZAP (Związku Artystów Plastyków), oscylując na śliskiej granicy słowa i obrazu.
Słowo Stanisława Dróżdża miało istnieć samodzielnie, ze swoim jedynym cieniem – znaczeniem. Wizualną naturę słowa mistrzowsko eksponował na planszach, zaś jego „wymowę” uwypuklał dzięki odpowiedniemu ich zapisowi. Oto właśnie połączenie słowa, z wyeksponowaniem jego wartości wizualnej, a co za tym idzie, waloru estetycznego oraz ściśle określona graficzna prezentacja, umożliwiało uzyskanie semantycznych konotacji, których bezmiar ofiarowuje Dróżdż czytelnikowi . Poeta narodził się i pochowany został na ziemi Sławkowa (1939 – 2009). Tam zbyt późno zaczął chodzić i tam, u schyłku życia, powrócił, znów nie na własnych nogach, lecz poruszając się na wózku. Tam rozpoczęło i zakończyło się jego życie na ziemi. On twierdził, że to wszystko jest pomiędzy – narodziny i śmierć: wszystko początekoniec.
Nie chciałem być
kim byłem
Nie chcę być
kim jestem
Nie chcę być
kim byłem i kim będę
kim mogłem być i kim mogę być
kim chciałem, chcę lub mogę chcieć być
Nie będę chciał być
kim będę
Nie chcę nie być
Byłem kim byłem
Jestem kim jestem
Będę kim będę
***
nie
to
co jest
a
to
czego nie ma
jest bardziej
niż
to
co jest
***