O mordowaniu gości słów kilka

thelastsupper2

Iga Łomanowska

O mordowaniu gości słów kilka

 

W dużym domu z ogrodem mieszka piątka sympatycznych młodych ludzi. Są inteligentni, nieco zblazowani i bardzo liberalni. Kiedy więc pewnego dnia siadają do kolacji z prostackim kierowcą ciężarówki Zackiem – który w toku dyskusji okazuje się antysemitą, rasistą i prawicowym fundamentalistą – nieszczęście jest nieuniknione.

Piątka współlokatorów z filmu Stacy Title Kolacja z arszenikiem (1995) każdej niedzieli zaprasza kogoś na ucztę połączoną z rozmową „o wszystkim. O życiu, ostatnich wydarzeniach. O środowisku, o prawie.” Tego wieczoru dyskusja jest do tego stopnia gorąca, że zaproszony pada na podłogę z trzonkiem noża wystającym z pleców. Po opadnięciu emocji i zaskakująco szybkim odrzuceniu skrupułów, bohaterowie  postanawiają zakopać ciało w ogródku i o całej sprawie zapomnieć. Jednak poddany przez Zacka pomysł wcielenia ideałów w życie, zamiast oddawania się jałowym dysputom, okazuje się zbyt kuszący. Przyjaciele dochodzą do wniosku, że śmierć gościa uczyniła świat lepszym miejscem i postanawiają rozpocząć zbawczą misję eliminowania ludzi, których światopogląd czy działalność uznają za szkodliwe. Cel jest szczytny, a pragnienie, by ucztujący nie wiedzieli, że są mordowani („wystarczy, że muszą umrzeć”) dostatecznie szlachetne, by wcielić plan w życie. Pierwsza ofiara – okrutny w swych sądach, ale prostolinijny i w gruncie rzeczy sympatyczny pastor – umiera więc, krztusząc się winem, przy akompaniamencie krzyków swoich gospodarzy udających, że nie wiedzą co się dzieje. W ten sposób ze światem przyjdzie się pożegnać dziewięciu osobom.

kolacja-z-arszenikiemBiesiadowanie najkrócej można opisać jako sytuację, w której ludzie spotykają się przy suto zastawionym stole, by spędzić czas na jedzeniu i dyskusji, wytworzyć nowe więzi lub umocnić już istniejące. Wszyscy zajmujący się tematyką ucztowania nie przewidują innego scenariusza przebiegu convivium niż taki, w którym dystans emocjonalny pomiędzy biesiadnikami stopniowo się zmniejsza, a radość ze spotkania przy stole sukcesywnie wzrasta. Wspólne spożycie posiłku jest też aktem otwarcia się na drugiego człowieka, na Innego. Z perspektywy wydającego ucztę zaproszenie do swojego domu gościa jest wpuszczeniem kogoś z zewnątrz w ramy świata zamkniętego, intymnej przestrzeni przeznaczonej dla rodziny i przyjaciół. Wspólny posiłek jest też w założeniu realizacją potrzeby dialogu, poznawania i wzbogacania się nawzajem, wyrazem jednej z podstawowych psychologicznych potrzeb człowieka – afiliacji, czyli dążenia do bycia z innymi ludźmi. Uczty wydawane przez bohaterów mają diametralnie różny klimat emocjonalny – nie tylko ze względu na dramatyczne zakończenia, ale cały swój przebieg: od pozorowanej sympatii gospodarzy wobec gości, przez ich zawsze nieco lekceważący stosunek do zaproszonych, po zupełny brak akceptacji dla inności. Wydawane przez nich kolacje ewokują wykluczenie i odrzucenie zamiast – leżącego u podstaw semiotyki uczty – zjednoczenia. Podkreśla to również charakterystyczny sposób filmowania ucztujących. Są oni zawsze pokazywani frontalnie, według modelu ujęcie-przeciwujęcie: gość siedzący u szczytu stołu i gospodarze zajmujący resztę miejsc. Nigdy, w żadnej scenie, biesiadnicy nie są ukazywani w kadrze razem, jako grupa siedząca przy jednym stole. Ta dychotomia na płaszczyźnie formalnej jest wyrazem rozgraniczenia w aspekcie semantycznym, podziału na  swoich – obcych, nas – ich. Bliskość oraz dystans w świecie przedstawionym, wyrażane poprzez rozlokowanie jedzących, są więc też manifestowane w sposobie obrazowania. Ucztujący nie tworzą wspólnoty, są wobec siebie opozycyjni, tak jak antynomiczne są ich światopoglądy, etyki, postawy.

tls02448x250shklBohaterowie Kolacji z arszenikiem, mordując zaproszonych, łamią jeden z fundamentalnych imperatywów kultury europejskiej – prawo gościnności. To istotne dla Europejczyków pojęcie akumuluje problem otwierania się na Innego: zapraszania go do świętej przestrzeni domu, gdzie zawieszeniu powinna ulec dychotomia swój/obcy. Figura gościnności była tak mocno zakorzeniona w życiu społecznym starożytnych, że została usankcjonowana przez systemy prawne. W Rzymie ius hospiti (prawo gościnności), które regulowało kontakty z cudzoziemcami, stanowiło jeden z fundamentów polityki zagranicznej, w Grecji pogwałcenie go było równoznaczne z wykroczeniem przeciwko bogom i ludziom, zaś zamordowanie zaproszonego – zbrodnią przeciwko tymże. Prawo gościnności nie umarło jednak wraz ze śmiercią starożytnego świata. Stało się elementem kanonu życia chrześcijańskiego, ponieważ wzorem gościnności jest sam Bóg, który nakazał Izraelitom przyjmowanie i miłowanie przybyszów. Pojmowanie gościnności jako jednej z cnót chrześcijańskich znalazło swój najpełniejszy wyraz w znanej regule św. Benedykta, której jeden z rozdziałów nosi tytuł O przyjmowaniu gości. Pewne pojęcie o stosunku naszych przodków do morderstwa popełnionego na zaproszonym do stołu daje także relacja kronikarza epoki Merowingów, Grzegorza z Tours. Pisarz ze zgrozą opisuje mord dokonany na rozkaz królowej Fredegundy podczas biesiady na jej zamku. Aby zakończyć krwawy spór między dwoma rodami, władczyni zaprosiła do siebie jedynych ocalałych z bijatyk i rzezi. Kiedy uczta dobiegła końca, a goście raczyli się winem, nie przebierająca w środkach Fredegunda rozkazała ściąć im głowy. Grzegorz dokładnie opisuje tę scenę, by udowodnić podłość i okrucieństwo królowej, które najdobitniej przejawiły się w tak brutalnym pogwałceniu prawa gościnności. Model przyjmowania gości był żywy jeszcze przed drugą wojną światową, czego dowodem ten oto zapis w Polskim kodeksie honorowym pióra Władysława Boziewicza: „Wykluczonymi ze społeczności ludzi honorowych są indywidua następujące: (…) gospodarz łamiący prawa gościnności przez obrażanie gości we własnym mieszkaniu”.

The Last Supper 1995 Ron Eldard Cameron Diaz Courtney Vance Annabeth Gish Jonathan Penner pic 3W Kolacji z arszenikiem w miarę upływu czasu zauważalne staje się odejście od obrazu biesiady w jej najbardziej podstawowym, formalnym sensie – serwowane przez bohaterów potrawy stają się z kolacji na kolację coraz gorsze. Coraz bardziej widoczny brak dbałości gospodarzy o stronę estetyczną przyjęć – tak wizualną jak i smakową – jest wyrazem ich coraz mniejszego poszanowania zasad gościnności i swoich gości w ogóle. O ile pastor Hutchens po wejściu do salonu zastał elegancko nakryty stół, a obfitość jedzenia wprawiła go w zaskoczenie, to już kobieta pozbawiona gustu literackiego musi zadowolić się chlebem i jajecznicą serwowanymi na plastikowych talerzach. Ponadto w ten sposób cała sytuacja biesiadna i jej cel – morderstwo – przechodzi niejako z poziomu etyki do poziomu estetyki, a raczej może te płaszczyzny ulegają osobliwemu stopieniu.

I tak nadchodzi wieczór ostatniej kolacji, na której zupełnie niespodziewanym acz pożądanym gościem jest znienawidzony przez grupkę liberałów Norman Arbuthnot. Wtedy powracają wszystkie formalne atrybuty uczty: starannie przygotowane, smakowite potrawy, odświętna zastawa, eleganckie stroje gospodarzy i dyskusja, prawdziwa wymiana poglądów w przyjaznej atmosferze. Mimo przepaści ideologicznej między bohaterami a showmanem, mężczyzna zostaje prawdziwie ugoszczony, bo zaproszenie kogoś oznacza dbanie o jego komfort i samopoczucie przez cały czas pobytu w naszym domu. Co za ironia, że to Arbuthnot właśnie pogwałci inną zasadę gościnności: zabije swoich gospodarzy!